NFL
😬😬😬

Wiedza o tym, że tenisowy świat, poza USA, nie przepada za Danielle Collins, jest dość powszechna. Przekonała się o tym już kilka razy Iga Świątek, przekonali się o tym na początku roku kibice w Melbourne. A teraz w Strasburgu przekonał się o tym… niczemu winny operator kamery, który podczas przerwy między gemami wykonywał swoją pracę. I stał chyba za blisko miejsca, w którym Amerykanka chciała dolać sobie wody do bidonu, więc wygłosiła w jego kierunku tyradę. Swoje zdanie w tej kwestii wygłosił w C+ red. Żelisław Żyżyński.
Gdyby Danielle Collins dotrzymała słowa sprzed 14 miesięcy i zakończyła karierę z końcem 2024 roku, kilku żenujących sytuacji zapewne byśmy nie musieli oglądać. A takich było już kilka w ostatnich miesiącach. Saga z Igą Świątek zaczęła się podczas igrzysk olimpijskich, gdy Amerykanka skreczowała w połowie trzeciego seta w ćwierćfinale zmagań na obiektach Roland Garros. A później powiedziała Polce, że ta… nie jest szczera. Świątek wówczas zamurowało, próbowała się tłumaczyć. Sama nie za bardzo wiedziała o co chodzi.
Amerykanka zaś się nakręciła, kontynuowała serial podczas United Cup, demonstracyjnie nie patrząc nawet na Polkę podczas podawania jej ręki po finale tych rozgrywek.A później zaś były scysje z kibicami podczas Australian Open, gdy w ten sposób reagowała na wspierania przez fanów Destanee Aiavy. Po spotkaniu nadstawiała ucha, pokazywała na pośladek, prowokowała. I w przemowie na korcie dziękowała Australijczykom za… okazały czek, bo sama uwielbia wakacje w pięciogwiazdkowych hotelach. Towarzyszyło temu buczenie, podobnie jak i przez cały kolejny jej pojedynek, tym razem z Madison Keys.W Rzymie zaś miała swoje chwile chwały, gdy po serii porażek ze Świątek udało jej się w końcu Polkę pokonać. Tyle że już następne starcie z Eliną Switoliną gładko przegrała.
chrome