NFL
Sąd Apelacyjny w Warszawie uniewinnił Tomasza Arabskiego oraz dwoje innych urzędników od zarzutów związanych z organizacją lotu do Smoleńska w 2010 r. Wyrok jest ostateczny.
Sąd Apelacyjny w Warszawie uniewinnił Tomasza Arabskiego oraz dwoje innych urzędników od zarzutów związanych z organizacją lotu do Smoleńska w 2010 r. Wyrok jest ostateczny.
Po wielu latach prawda zwyciężyła. To nie minister Arabski zajmował się organizacją tragicznego lotu, lecz Kancelaria Prezydenta RP oraz nieistniejący już dziś 36. Specjalny Pułk Lotnictwa Transportowego.
„Za nisko, za szybko, za późno” – zeszli za nisko, lecieli za szybko, zbyt późno próbowali poderwać samolot i uratować ludzi na pokładzie. Te ustalenia komisji Jerzego Millera są jednoznaczne i obiektywne. Zamach, wybuch, zdrada, łatwiej krzyczeć o spisku niż przyznać, iż zawiedli ludzie i instytucje odpowiedzialne za przygotowanie tego pamiętnego lotu. Z rozsądkiem i przepisami wygrała buta, arogancja i ignorancja. Tak się dzieje, kiedy polityka staje się ważniejsza niż bezpieczeństwo państwa i jego obywateli.
Ten lot w ogóle nie powinien się odbyć: w grafiku obchodów rocznicy zbrodni katyńskiej upchnięto go na siłę, wyłącznie dla potrzeb wyborczo-propagandowych. Liczący na reelekcję Lech Kaczyński nie chciał dopuścić do sytuacji, kiedy hołd poległym oficerom składa premier Tusk, a jego, „pierwszego patrioty”, miałoby tam zabraknąć. Żeby spełnić jego zachciankę odrzucono wszelkie zasady organizacji takich podróży – zignorowano niekorzystną informację meteorologiczną, załoga była kompletowana na chybcika, nie miała wystarczających uprawnień do pilotowanie tego typu statku powietrznego, popełniła rażące błędy podczas lotu i była pod presją osób nieuprawnionych do wchodzenia do kabiny pilotów podczas podróży. W tych okolicznościach załoga podjęła się wykonania zadania niewykonalnego.
Ludzie w tym samolocie dzielili się na tych, którzy mogli wszystko, i tych, którzy nie mogli niczego. To ci, którzy mogli wszystko zgotowali innym ludziom ten tragiczny los.
– Leszek Miller