NFL
Romanowski. Więzień samego siebie… Z każdej wypowiedzi Romanowskiego wypływa ogromna frustracja. Wręcz żałość. Gniew i agresja pokracznie jedynie to przykrywają. On bowiem wie, że do Polski już nie wróci. Będzie siedział na Węgrzech. Może w towarzystwie kilku innych pisiorów, którzy również tam zwieją.
Romanowski. Więzień samego siebie…
Z każdej wypowiedzi Romanowskiego wypływa ogromna frustracja. Wręcz żałość. Gniew i agresja pokracznie jedynie to przykrywają. On bowiem wie, że do Polski już nie wróci. Będzie siedział na Węgrzech. Może w towarzystwie kilku innych pisiorów, którzy również tam zwieją. Na łasce nieprzewidywalnego sułtana, którego władza być może niebawem skończy się tak, jak Kaczyńskiego w Polsce. Owa łaska może jednak okazać się krótkotrwała i sułtan wymieni nic nie znaczącego dla niego polityka na realne korzyści. Stresik? Poważny. Każdego dnia…
Gdzie wówczas nawieje? Do Rosji, jak Asad? Na Białoruś, jak Szmydt? Do Chin czy Wenezueli? Takie życie, to nie jest życie. To nieustanna, niszcząca psychikę ucieczka. To pogrzeb jakichkolwiek marzeń o normalnym funkcjonowaniu. Nawet jeśli Marcin jest numerariuszem Opus Dei, i jego życie średnio przypominało to znane u zwykłych ludzi, to i tak będzie tęsknił za tym co utracił. Od rodziców przez znajomych po władzę, która działa jak narkotyk.
Dzień po dniu, tydzień po tygodniu Romanowski będzie coraz bardziej sfrustrowany. Coraz bardziej zdany na to co zrobi Sułtan. Będzie coraz bardziej bezradny. Będzie nikim. Zerem, jak jego szef… Choć w tym przypadku wymiar tego pojęcia należy rozumieć jako zero absolutne. Marcin stanie się bowiem bezwolnym trybikiem w maszynie na którą nie ma najmniejszego nawet wpływu. A jego przyszłość będzie zależna od kaprysu cynicznego władcy…
Ile tak można ciągnąć? Rok? Dwa? Czy sam wróci do Polski? On ma łatwiej niż np. Koreańczycy z północy, bo nad Wisłą nie czeka go obóz koncentracyjny czy rozstrzelanie, a areszt i uczciwy proces. Największymi wrogami tej decyzji będą, paradoksalnie, jego dawni koledzy i prawnicy, którzy obawiają się posiadanej przez niego wiedzy.
I w ten sposób Romanowski zbudował swoje własne, małe więzienie. Nie tylko w głowie, ale i wokół siebie. Stał się więźniem samego siebie… A to jest najgorsze, co może spotkać człowieka.
– Pablo Morales