NFL
Co za remontada w Lizbonie! FC Barcelona przykryła nieSzczęsny występ!
W tym meczu działo się tyle, że aż nie wiadomo, od czego zacząć. FC Barcelona przegrywała już w Lizbonie z SL Benficą 1:3 i 2:4, a wygrała 5:4 w 7. kolejce fazy ligowej Ligi Mistrzów
Już w dniu meczu słychać było z Portugalii głosy, że w bramce Dumy Katalonii stanie Wojciech Szczęsny, który po raz ostatni wyszedł na boisko 12 stycznia w meczu finałowym o Superpuchar Hiszpanii. Barcelona wygrała z Realem Madryt 5:2, ale polski bramkarz zakończył to spotkanie w 56. minucie po czerwonej kartce za faul na Kylianie Mbappe.
Polak pauzował w starciu pucharowym, a w minioną sobotę mecz ligowy z Getafe obejrzał z ławki rezerwowych. Jednak na spotkanie Champions League z Benficą trener Hansi Flick postawił jednak na niego w wyjściowej jedenastce.
– Widzieliśmy Szczęsnego w Superpucharze, jego osobowość jest bardzo dobra i zdecydowaliśmy się pozwolić mu grać. Zdobył wiele tytułów w swoich poprzednich klubach, ważne jest, aby mieć dziś kogoś z doświadczeniem i osobowością, dlatego podjęliśmy taką decyzję – tłumaczył szkoleniowiec na antenie Movistar+ w przedmeczowym wywiadzie.
Vangelisa Pavlidisa i zagrał mu piłkę, a Grek otworzył wynik spotkania.
Lecz po dziesięciu minutach goście odpowiedzieli na tę sytuację, choć z pomocą przyszedł VAR. Tomas Araujo nadepnął w polu karnym Benfiki Alejandro Balde, a sędzia Danny Makkelie z Holandii podbiegł do monitora. Po analizie sytuacji podyktował rzut karny dla Blaugrany, a na bramkę zamienił go Robert Lewandowski. Był to ósmy gol kapitana reprezentacji Polski w tym sezonie Liga Mistrzów.
Później jednak zaczęły się trudne momenty dla Barcelony i Wojciecha Szczęsnego. W 22. minucie Polak wyszedł na 25. metr, by przeciąć podanie do Vangelisa Pavlidisa. Zderzył się jendak z Balde, a napastnik gospodarzy samodzielnie popędził na pustą bramkę i nie mógł tego zmarnować. Zrobiło się 2:1.
Jeszcze przed upływem trzeciego kwadransa Orły z Lizbony prowadziły 3:1, a po raz kolejny negatywnym bohaterem był Szczęsny. Po stracie piłki kolegów na własnej połowie 34-letni bramkarz rzucił się na Kerema Akturkoglu. Kontaktu wprawdzie nie było, ale arbiter potraktował to jako nierozważny atak i podyktował jedenastkę dla miejscowych. Z rzutu karnego nie pomylił się Pavlidis i Grek w ten sposób skompletował hat-tricka. Ustrzelenie go zajęło mu zaledwie 27 minut.
A szalone rzeczy działy się też w drugiej połowie. Niespełna 20 minut po wznowieniu gry Anatolij Trubin wybijał piłkę z pola bramkowego. Pech (lub szczęście, zależnie od której strony patrząc) chciał, że trafił piłką w głowę Raphinhę, ta go przelobowała i… wpadła do siatki. Barcelona złapała więc kontakt.