NFL
Jego wzruszająca przemowa stała się symbolicznym pożegnaniem kobiety, która przez całe życie łączyła ludzi śmiechem, czułością i obecnością. __
Nie wytrzymali… Po słowach Andrusa na pogrzebie Joanny Kołaczkowskiej rozległ się szloch. Tak pożegnał ukochaną przyjaciółkę
Podczas poruszającej ceremonii żałobnej głos zabrał Artur Andrus. Jego wzruszająca przemowa, pełna wspomnień, refleksji i emocji, stała się symbolicznym pożegnaniem kobiety, która przez całe życie łączyła ludzi śmiechem, czułością i obecnością.
Joanna Kołaczkowska, wybitna artystka kabaretowa, została pożegnana 28 lipca 2025 roku na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach w Warszawie. Podczas uroczystości głos zabrał Artur Andrus – jej wieloletni przyjaciel i współpracownik. Jego poruszające słowa wzruszyły wszystkich żałobników.
Ostatnie pożegnanie Joanny Kołaczkowskiej
W poniedziałek 28 lipca 2025 roku rodzina, przyjaciele i fani żegnali Joannę Kołaczkowską – legendę polskiego kabaretu. Uroczystości odbyły się w Warszawie. Msza żałobna miała miejsce o godzinie 11:00 w kościele pw. Karola Boromeusza, a następnie o 12:30 rozpoczęła się uroczystość świecka w sali „Powązki Wojskowe”. Po niej nastąpił pochówek. Zgodnie z ostatnią wolą zmarłej, zamiast kwiatów zbierane były datki na cele charytatywne.
Poruszająca przemowa Artura Andrusa
Jednym z najbardziej poruszających momentów ceremonii pogrzebowej była przemowa Artura Andrusa. Żałobnicy nie potrafili powstrzymać łez, gdy opowiadał o przyjaźni z Joanną Kołaczkowską i jej wyjątkowym wpływie na otaczających ją ludzi. Dla wielu była światłem w najciemniejszych czasach. Dla niej każdy człowiek był ważny – bez wyjątku. Tak samo jak każdy dzień był szansą, by dać komuś uśmiech, ciepło, uwagę. Każdy, kto choć raz widział Joannę Kołaczkowską na scenie, czuł, że ma do czynienia z kimś, kto posiada więcej – więcej emocji, więcej odwagi, więcej zrozumienia dla życia. Jej obecność nie była tylko sceniczną formą. Była misją. A teraz – gdy jej już nie ma – nikt nie chce się z tym pogodzić. Bo trudno pogodzić się ze stratą kogoś, kto był dla wielu „najważniejszy”.