CELEBRITY
Żona i syn okazali się dla niego zbawieniem i największą motywacją. Dzięki nim zmienił swoje życie
Przeszli długą drogę, by być w tym miejscu, zawalczyli o swój związek. Nie poddawali się, choć nawet najbliżsi nie wierzyli, że uda im się zbudować trwałą relację. ,,Na początku popełnialiśmy błąd, że chcieliśmy ofertę uszyć pod siebie. Próbowaliśmy tę drugą osobę ulepić na swoją modłę. A poza tym próbowaliśmy też pokazać sobie nawzajem, jacy to nie jesteśmy wspaniali, a tak naprawdę udawaliśmy kogoś, kim nie byliśmy”, mówi Tomasz Jakubiak w rozmowie z Katarzyną Piątkowską. Zakochani podkreślają, że są przykładem na to, że nie ma żadnej reguły na znalezienie miłości.
Anastazja i Tomasz Jakubiak mają za sobą burzliwe momenty i dziś wiedzą jedno, że łatwiej wychodzi się z nich przy wsparciu drugiej osoby. Kochają się, stoją za sobą murem. I wbrew przewidywaniom niektórych osób, stworzyli związek oparty na przyjaźni i miłości. Mają to, co najważniejsze – siebie. Ulubieniec widzów w rozmowie z VIVĄ! podkreślił, że wiele zawdzięcza ukochanej i synkowi. “Anastazja mnie uratowała”, wyznał Tomasz Jakubiak. W trudnym dla kucharza czasie, najbliżsi są jego oparciem.
Tomek: I jestem nam obojgu za to bardzo wdzięczny. Poszliśmy na terapię z założeniem, żeby nie napinać się na bycie parą, ale na to, żebyśmy nauczyli się być przyjaciółmi i w pełnej odpowiedzialności razem wychowywali syna.
Anastazja: Poszliśmy do psychologa nie po to, żeby pomógł nam się w sobie zakochać, tylko po to, żebyśmy nauczyli się, jak wychować dziecko w takich okolicznościach. Wiesz, uwielbiam wyzwania. Mam fioła na tym punkcie. A sytuacja, w jakiej się oboje znaleźliśmy, gdy na pierwszej randce zaszłam w ciążę, stała się dla mnie właśnie wyzwaniem. Najpierw bardzo bałam się zostać samotną matką. Codziennie płakałam. Nie potrafiłam sobie tego wszystkiego poukładać. I skreśliłam Tomka. Gdy odezwał się do mnie po trzech miesiącach, że może byśmy spróbowali uporządkować nasze życie, pomyślałam: dlaczego nie? Nic nie tracę, a mogę tylko zyskać ojca dla swojego syna.
Początki nie były łatwe, bo jeszcze dodatkowo spadła na Was fala hejtu.
Tomek: Tak, mówiono, że Anastazja jest zła, bo rozbiła mój związek. A prawda jest taka, że gdy się spotkaliśmy, oboje byliśmy wolni. Hejt to był duży, choć nie nasz największy problem. Jednocześnie, gdy okazało się, że Anastazja jest w ciąży, straciłem źródło dochodu, bo mój inwestor zrobił mnie w balona. Miesiąc później zaczęła się pandemia, więc nie miałem szans na zarobek. Zresztą z pieniędzmi zawsze byłem na bakier, bo nie ma co ukrywać, jestem lekkoduchem. Ale wtedy naprawdę nie mieliśmy nic. Co prawda Anastazja miała mieszkanie, ale ono było w stanie deweloperskim. Nie mieliśmy pieniędzy na wózek i na fotelik dla dziecka, a co dopiero na wykończenie mieszkania. Pomieszkiwaliśmy kątem u przyjaciół i rodziny.